Podczas obiadu rozgorzała dyskusja, czy aby na pewno chce
nam się wchodzić na górę z cytadelą. Jak wiadomo po jedzeniu zwłaszcza jeśli
jest ciepło nic się nie chce :P no ale jednak nie jechaliśmy takich odległości
tylko po to, żeby zjeść w małej knajpce i popatrzeć sobie na cytadelę.
Dzięki
temu, że nasza rodzinka , plus Patrycja :P była nieugięta, większa część
pozostałych osób, także zdecydowała się wejść na szczyt. Pozostali zabrali
jedno auto i wyruszyli w drogę powrotną. My natomiast przemieściliśmy się na
początek trasy prowadzącej na wierzchołek do cytadeli.
Było gorąco, bardzo
gorąco. Droga na szczyt była długa i kręta, w połowie wiodła przez młody lasek,
ale w drugiej połowie była już całkowicie odsłonięta. Gdy dotarliśmy na szczyt
(po około 15-20 minutach) i przeszliśmy przez bramę wejściową, naszym oczom
ukazało się... nic. Po wspaniałej cytadeli została tylko część murów i
fragment wieży. Ogólnie była to ruina, ale za to miała przepiękne widoki,
oczywiście Patrycja zabroniła mi wejść na mury, pomimo, iż na górę murów
prowadziły schody (co prawda była tam tabliczka, z napisem „Nie wchodzić”, ale
kto by się takimi rzeczami przejmował :P). Po zakończeniu górskiej sesji
zdjęciowej, rozpoczęliśmy naszą podróż w dół zbocza, a po 15 minutach
jechaliśmy w stronę hotelu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz