Z Francji wyjechaliśmy po sytym śniadanku :P i ruszyliśmy
w stronę Mediolanu. Do hotelu dojechaliśmy o 18:10. Dwie godziny wcześniej
dzwoniliśmy na recepcję z informacją, że prawdopodobnie spóźnimy się około 15
min po zamknięciu recepcji (18:00). Recepcjonista powiedział, że on może na nas
poczekać 10 min, więc dorwaliśmy go w ostatniej chwili, właśnie jak zamykał
drzwi.
Po dopełnieniu wszystkich formalności poszliśmy do
jedynej okolicznej pizzerii, była mało widoczna, nie zachęcająca z wyglądu, ale
jak się okazało odważni zdobywają świat :D gdyż jedzenie było wyborne i zostało
podane przez samego właściciela :)
Następnego dnia o 9:30 mieliśmy wykupione panoramiczne zwiedzanie
miasta autobusem wraz z wejściem do kilku ważnych miejsc. Oglądanie miasta z
autobusu nie było jakimś wspaniałym przeżyciem, my wolimy zatrzymać się,
dotknąć i popatrzeć trochę dłużej. A cała ta wycieczka była jedną, wielką
bieganiną.
Pierwszym miejscem, które zwiedziliśmy był teatr (Teatro
alla Scala) połączony z muzeum (Museo Teatrale alla Scala). Wnętrze teatru
ociekało złotem. Pozwolono nam zobaczyć hol główny oraz popatrzeć na salę
teatralną. Przez cały czas nasza przewodniczka opowiadała nam historię miejsc i
rzeczy, które widzieliśmy, przez słuchawki, które każdy z nas dostał, najpierw
po angielsku, a potem po niemiecku.
Następnie (po tym jakże długim zwiedzaniu teatru)
przeszliśmy do części muzealnej. Ta część w oczywisty sposób odnosiła się do
teatru. Większa część eksponatów przedstawiała albo popiersia pisarzy, aktorów,
figurki postaci oraz obrazy z opowieści.
Po zwiedzeniu muzeum i wydostaniu się na ulicę,
zostaliśmy zaprowadzeni do największej galerii w Mediolanie (Galleria Vittorio
Emanuele II). W owym miejscu na parterze ulokowały się najbardziej znane marki
na świecie. Sama galeria była ogromna i
przepiękna. Liczne złote zdobienia, malunki i mozaiki podłogowe pracowały na
blask tego miejsca :P
Po krótkiej historii opowiedzianej przez przewodniczkę i
uświadomieniu sobie, że nie stać nas nawet na sznurówki w tych sklepach :P
przeszliśmy do sąsiadującej katedry (Duomo St. Maria Nascente di Milano). Podczas naszej podróżny po Europie,
widzieliśmy już kilka katedr i bazylik i ta nie zachwyciła nas ani swoim
ogromem, ani zdobieniami, może gdybyśmy mieli więcej niż 20 minut to miejsce by
nas oczarowało.
Po opuszczeniu
katedry przeszliśmy do autokaru mijając po prawej stronie posąg Wiktora Emanuela
II (tego samego co w galerii :P).
Następnie przejechaliśmy w okolice Santa Maria delle Grazie gdzie mieści się
Ostatnia Wieczerza. Jako, że wejście mieliśmy dopiero za pół godziny, poszliśmy
do kawiarni. Po sprawdzeniu naszych biletów czy nie wnosimy żadnych płynów.
Zostaliśmy przepuszczeni przez hermetyczne drzwi do przejścia prowadzącego do
pomieszczenia, w którym mieści się Ostatnia Wieczerza. Jednak do tamtego
miejsca prowadziły jeszcze dwoje hermetycznych drzwi. Po pokonaniu wszystkich
zabezpieczeń, zostaliśmy w końcu wpuszczeni do jednego z najlepiej strzeżonych
miejsc w Mediolanie. I wtedy zaczęliśmy się zastanawiać dlaczego? Kiedy wyobrażamy
sobie Ostatnią Wieczerzę, widzimy przepiękne malowidło z żywymi kolorami,
doskonałą symetrią i czym tylko możemy sobie wyobrazić. A tu... wchodzimy...
patrzymy się w prawo... i zadajemy sobie pytanie.. czy to jest to? Tylko tyle?
Oczywiście to jest tylko nasze zdanie (konkretnie Michała :P). Po 15 minutach
zostaliśmy wypuszczeni/ wyrzuceni z pomieszczenia. Zostaliśmy odwiezieni z
powrotem na miejsce zbiórki. Wróciliśmy na obiad do knajpki z poprzedniego
wieczoru a następnie ruszyliśmy ku Austrii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz