Planowany wyjazd był na godzinę 9:00, 1 lipca z Palmir (niedaleko Warszawy),
niestety opóźnił się on do godziny 11:00. O tej to porze wyruszyliśmy z
Warszawy do miejscowości Rust w Niemczech.
Na obiad zatrzymaliśmy się przy
niemieckiej granicy, w małej przydrożnej knajpie (jeszcze w Polsce). Ze
wszystkiego najgorsze były placki ziemniaczane. Z trzech placków ziemniaczanych
udało nam się wycisnąć 100ml oleju (dosłownie), fuj :P Ruszyliśmy dalej. Po
godzinie jazdy jakiemuś tirowi urwała się opona (sama guma). Tir się zatrzymał,
oponę olał, a my w nią wpadliśmy. Samochód dostał tylko (na szczęście)
powierzchownych obrażeń, to jest naderwane nadkole. Po szybkich oględzinach i
amatorskiemu przytwierdzeniu luźnych części ruszyliśmy dalej.
O godzinie 18:00
doszliśmy do faktu że nie dojedziemy do 21:00 do miejsca noclegowego i
zadzwoniliśmy pod podany numer, żeby zapytać się czy nasz późniejszy przyjazd
nie będzie problemem. Pan stwierdził, że nie i w razie problemów z trafieniem
prosi o telefon. Gdy byliśmy 3 km od celu, zadzwoniliśmy ponownie w celu
informacji, że się zbliżamy. Pomimo naszych próśb, żeby tego nie robić, pan
stwierdził, że po nas wyjdzie. Po tym byliśmy przez kilometr prowadzeni przez
starszego pana jadącego na rowerze pod górkę. Finito :)
Następnego dnia (tego głównego dnia) o 10:00 dojechaliśmy na
parking parku. Wydawało nam się, że ludzi jest mnóstwo a jednak pani w kasie
broniła się rękami i nogami przed sprzedaniem nam karty do szybkiego wejścia,
tłumacząc, że dzisiaj jest bardzo mało ludzi i jest to zbędne. W żadnej kolejce
nie staliśmy dłużej niż pół godziny (pozdrawiamy panią z kasy :P ).
Trochę o parku. Każda atrakcja
ma motyw przewodni, może być on zmieniany np. Silver Star (kolejka górska) ma za
sponsora Mercedesa, więc główną atrakcją jest Jurassic World. Przez cały dzień zrobiliśmy wszystkie
największe (te mniejsze też) atrakcje parku :) I to bez pośpiechu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz